Mam przyjemność zrecenzować książkę pod tytułem „Świat Finansjery” (org. „Making Money”) autorstwa Terrego Pratchetta, która jest już drugą powieścią przedstawiającą losy Moista von Lipwiga… Korekta – Lipviga.
Adam Spangler nie żyje. Zginął efektownie acz nieefektywnie. Wybawiony od sądu ostatecznego, a to dzięki łaskawości władcy miasta Vettinariego, Albert Spangler zostaje mianowany Naczelnym Poczmistrzem w Ankh-Morpork. Teraz znany bardziej jako sir Moist von Lipwig musi zmierzyć się z piekłem pocztowym, jak czytamy w pierwszym tomie historii największego oszusta jakiego Świat Dysku widział. W „Świecie Finansjery” niekwestionowana władza zwierzchnia stawia przed Lipwigiem imperatyw. Otóż, sir Moistowi przypada kierowanie bankiem Ankh-Morpork oraz znajdującą się nieopodal Królewską Mennicą. To posada na całe życie, choć jak główny bohater się przekonuje nie na długo. Ścigany przez demony własnej przeszłości przestępczej oraz swoją narzeczoną, Adorę Belle Dearhart, Moist musi poradzić sobie z wprowadzeniem nowego systemu płatniczego oraz Gildią Skrytobójców czyhającą na jego nieuwagę. W piwnicy kryje się coś bezimiennego (sama piwnica też jest raczej bezimienna), a główny kasjer jest prawie na pewno wampirem... Jak poradzi sobie ze swoją rolą w tym nowym świecie finansjery?
Przymioty, które mogę przypisać panu Terremu Pratchettowi to jego poczucie humoru, przenoszenie niuansów naszego świata jako ironiczne refleksje do swoich książek oraz wielką wyobraźnię.
Podczas czytania książki towarzyszyły mi liczne wybuchy śmiechu lub opętańczy chichot (szczególnie przy paradzie Pana Marudy wraz ze swoim znaleziskiem). Jednak książka nie zwalnia nas z obowiązku myślenia. Autor w przyjemny i sugestywny sposób zmusza nas do pewnych refleksji dotyczących naszego istnienia, całego świata, roli niektórych ludzi w naszym życiu, rozumu i moralności ludzkiej czy samobójstwa farbą i nierozsądku tegoż.
Postaci występujących w książce nie jest jakoś bardzo dużo, a są tak specyficzne i zapadające w pamięć, że nie da się ich nie polubić… Tak, nie przypominam sobie, abym czytając książkę, poczuła do jakiejś postaci niechęć niezaplanowaną przez autora książki. Co do akcji w książce, mam jej trochę do zarzucenia. Czasami jest regularna, coś się dzieje, lecz sytuacja zaraz wraca na dobre tory i uspokaja się, ale zaraz potem wydarzenia sypią się z podziwu godną szybkością lawiny, by niebawem zwolnić do szybkości "stepującego żółwia". Tempo książki szczególnie zwalniają momenty, w których zawarta jest próba przekazania czytelnikowi, jak właściwie funkcjonują banki oraz niektóre momenty rozgrywające się w obszarze biedniejszej dzielnicy.
Końcówka książki bardzo przypadła mi do gustu, a epilog to po prostu "Joker w rękawie". Mogłabym jedynie polemizować w sprawie osoby Pana Benta - aczkolwiek doceniam przewrotny humor autora. Zasób słów Terrego Pratchetta jest bogaty, styl pisania jedyny w swoim rodzaju, poruszane tematy bardzo ciekawe, a postacie interesujące.
Podsumowując, Świat Finansjery to naprawdę barwna, humorystyczna i ciekawa opowieść, którą warto przeczytać. Serdecznie polecam, na pewno nie pożałujecie poświęconego czasu.
Magdalena Rakowska