Dlaczego?
Dlaczego?- to pierwsze słowo, jakie wydałem z siebie po przeczytaniu ostatnich stron „Morfiny”. Byłem po prostu oszołomiony, wniebowzięty losami Konstantego Wilemanna i jednocześnie zrozpaczony tym, że nie poznam jego dalszych perypetii.
Dlaczego?- to pierwsze słowo, jakie wydałem z siebie po przeczytaniu ostatnich stron „Morfiny”. Byłem po prostu oszołomiony, wniebowzięty losami Konstantego Wilemanna i jednocześnie zrozpaczony tym, że nie poznam jego dalszych perypetii.
Trzymając się kanonu takiej recenzji, chcę w swoich pierwszych słowach przytoczyć kilka podstawowych informacji o tej wybitnej lekturze. „Morfina” to powieść autorstwa Szczepana Twardocha, która została nagrodzona Paszportem Polityki 2012 i nominowana do tegorocznej nagrody literackiej Nike (możecie o tym przeczytać w naszych ‘Aktualnościach kulturalnych’).
Część formalną mogę uznać za zakończoną, więc nadszedł czas na moje bardzo subiektywne zdanie o tej publikacji. Pierwsze strony dziejów głównego bohatera wciągnęły mnie całkowicie do jego świata i wypuściły dopiero po kilku dniach – kiedy po prostu udało mi się przeczytać tę książkę.
Konstanty Wilemann będąc wręcz podręcznikowym antybohaterem, zafascynował mnie, zauroczył, był dla mnie jak tytułowa morfina – wprowadzał w błogostan i zaciekawienie. Moim marzeniem była możliwość przeniesienia się do jego świata i kroczenie z nim po zgwałconej (jak zwykł mawiać bohater) wojną Warszawie. Niejednokrotnie miałem ochotę przemówić do niego, wpłynąć na jego losy, niestety było to niemożliwe, a takie pragnienie wręcz dziwaczne.
Konstanty Wilemann będąc wręcz podręcznikowym antybohaterem, zafascynował mnie, zauroczył, był dla mnie jak tytułowa morfina – wprowadzał w błogostan i zaciekawienie. Moim marzeniem była możliwość przeniesienia się do jego świata i kroczenie z nim po zgwałconej (jak zwykł mawiać bohater) wojną Warszawie. Niejednokrotnie miałem ochotę przemówić do niego, wpłynąć na jego losy, niestety było to niemożliwe, a takie pragnienie wręcz dziwaczne.
Gdybym ten wywód mógł przeczytać autor wyżej komplementowanego dzieła, chciałbym mu przekazać, że uwielbiam go i nienawidzę jednocześnie. Uwielbiam za to, że wykreował tak wspaniałego bohatera, który z całą swoją bezradnością próbuje rozwiązać sieć problemów i sytuacji w jakich jest postawiony. Nienawidzę zaś za to, że nie będzie mi dane poznać tego, co mogłoby być. Chciałem móc wykrzyczeć mu w twarz - Dlaczego?! Po przeczytaniu jednak po raz drugi ostatnich wersów„Morfiny” - straciłem ochotę, bo przecież „Nic nie jest dla czegoś” …
Bartek Gieszczyk
PS Szczepana Twardocha spotkaliśmy na tegorocznych Targach Książki w Krakowie. Poniżej zamieszczamy jego zdjęcie, które wówczas udało nam się zrobić akurat w momencie, kiedy wpisywał nam dedykację do książki...
Jeśli chcecie posłuchać samego autora „Morfiny”, który opowiada o tym, jak powstawała jego powieść, zapraszamy na stronę internetową…
Jeśli chcecie posłuchać samego autora „Morfiny”, który opowiada o tym, jak powstawała jego powieść, zapraszamy na stronę internetową…