czwartek, 10 grudnia 2015

LEKTUROMANIA_praca konkursowa nr 2


Planeta 330
               
Wracając na asteroidę B-612, Mały Książę napotkał jeszcze jedną planetę. Pamiętał, że nigdy wcześniej jej tam nie było. Przepełniała go ciekawość i nie mógł powstrzymać chęci zatrzymania się na niej.
Planeta ta była większa niż pozostałe, które spotkał. Jednak do Ziemi dużo jej brakowało. Wyglądała na zadbaną. Nie było tam ani wulkanów, ani baobabów, ani innych wymagających ciężkiej pracy rzeczy, roślin itp. Jak się później okazało, planetę zamieszkiwały dwie osoby - kobieta i mężczyzna.
- Mały Książę, witaj! Miło Cię widzieć – powiedziała uradowana kobieta.
- Skąd pani zna moje imię?
Nastała grobowa cisza. Kobieta wyglądała na zakłopotaną. Nie wiedziała, co powiedzieć.
- Skąd pani zna moje imię? – pytał Mały Książę, który nigdy nie rezygnował z raz zadanego pytania.
- Wiesz… - zaczął niepewnie mężczyzna. – Bo my jesteśmy twoimi rodzicami.
Sytuacja sprzed minuty powtórzyła się – wszyscy milczeli.
- Jak to rodzicami? Ja nie mam rodziców – nie dowierzał złotowłosy chłopiec.  - A jeśli nimi jesteście, to gdzie byliście, gdy potrzebowałem kogoś bliskiego, gdy pragnąłem przyjaźni, miłości?
- Ciągle byliśmy przy tobie – mówili. – Posłuchaj…
I w tym właśnie momencie Mały Książę dowiedział się wszystkiego. Rodzice tłumaczyli, że to oni czuwali nad całą tą wyprawą, że to oni zadbali o jej przebieg. Chłopiec nie dowierzał. Nie mógł pojąć, dlaczego zorganizowali to w taki, a nie inny sposób. Różne myśli przechodziły mu przez głowę. Momentami uważał, że na pewno go oszukują, momentami, że nie powinien był się nabrać, momentami, że zrobili coś wspaniałego.
- Kochanie, wiemy, że to było trudne doświadczenie, że jesteś dzieckiem, że…
- Że wy jesteście dorośli, a dorośli bywają dziwni – chłopiec dokończył wypowiedź mamy.
- To chyba nie był zły pomysł, bo czegoś się nauczyłeś – powiedziała, po czym zachichotała mama.
Tak, to była prawda. Chłopiec nauczył się bardzo dużo. Poznał świat dorosłych – ich rzeczywistość, zajęcia. Zauważył, że wszyscy są zapracowani, brak im czasu wolnego, czasu, w którym mogliby pomarzyć, dać się ponieść wyobraźni, fantazji.  Stwierdził, że on nigdy taki nie będzie.
- Wiecie co? Dziękuję – powiedział Mały Książę. – Nie jesteście tacy jak inni dorośli, macie trochę wyobraźni. Sam nie wpadłbym na taki pomysł. To była naprawdę ciekawa lekcja.
- Miło nam to słyszeć. Nawet nie wiesz, jak bardzo czekaliśmy na tę chwilę, na ten dzień, kiedy będziemy razem.
- A co z Różą? – zapytał chłopiec ni z tego ni z owego.
- Jest tam, popatrz – tata wskazał na kwiat. – Od dzisiaj to jest nasz dom, nasza planeta. Rozgość się, twoja przyjaciółka już to zrobiła.
Mały Książę pobiegł do Róży. Miał łzy w oczach. Bał się przecież, że już nigdy jej nie zobaczy, a tymczasem miał ją przed oczami. Róża była nadal tak samo piękna. I również ucieszyła się na widok przyjaciela. Teraz oboje płakali. Płakali ze szczęścia.
Żadna z planet nie wzbudziła w chłopcu tak wiele emocji, jak ta. Żadna nie była równie wspaniała. „Dorośli są naprawdę bardzo dziwni, jednak zdarzają się wyjątki”: myślał, gdy położył się do swojego łóżka, na nowej planecie, obok ukochanej Róży i rodziców, którzy o to wszystko zadbali.
 Karolina Łuczak