AUTORKA RECENZJI: OLIWIA
KSIĄŻEK
Każde pokolenie chce zmienić świat... -
recenzja filmu
"Stowarzyszenie umarłych poetów"
Film wyreżyserowany przez Petera Weira z pewnością
zajmuje wyjątkowe miejsce w sercach wielu widzów. Niejednokrotnie, śledząc
różne zaufane strony internetowe zajmujące się tematyką kinematografii, możemy
natrafić na dużo opinii twierdzących, iż był on dla osób dorastających w latach
90 filmem kultowym. Zresztą ilość otrzymanych nagród i nominacji mówi sama za
siebie. Nie dziwi mnie zatem fakt, że Tom Shulman za ową perełkę otrzymał
Oscara w kategorii „najlepszy scenariusz oryginalny”.
Akcja filmu rozpoczyna się jesienią 1959 roku podczas uroczystości rozpoczęcia
nowego roku szkolnego w jednej z najlepszych uczelni dla chłopców w
Anglii - Welton Academy. Poznajemy w tym czasie głównych, młodych
bohaterów, mianowicie Neila Perry’ego (Robert Sean Leonard), Todda Andersona
(Ethan Hawke), Knoxa Overstreet (Joshua Charles), Charlesa Daltona (Gale Hans),
Richarda Camerona (Dylan Kussman), Stevena Meeksa (Allelon Ruggiero) oraz
Gerarda Pittsa (James Waterson). Grupa chłopców musi wspólnie udźwignąć
wyniosłe wobec nich oczekiwania rodziców, niemożliwość posiadania własnego
zdania oraz przede wszystkim wielki ciężar czterech filarów konserwatywnej
akademii: honor, tradycja, dyscyplina i doskonałość. Z pomocą uczniom
wyrusza absolwent potocznie nazywanego w filmie ”piekła”. Nowy, kontrowersyjny
nauczyciel literatury John Keating - w tej roli znakomity Robin Williams -
wbrew surowym zasadom oraz programowi nauczania pokazuje licealistom, jak ważną
wartością jest świadomość i umiejętność samodzielnego kierowania swoim życiem i
oczywiście poezja.
Moim zdaniem owoc pracy Weira i Shulmana, mimo tego, że został nakręcony w 1989
roku nadal porusza aktualne problemy, z którymi niemała część młodzieży się
boryka. Ciągłe porównywanie, niemożliwość wypełnienia swoich aspiracji,
krytyka i tym podobne. Oczywiście nie jest to jedyna problematyka. Miłym
zaskoczeniem było dla mnie nawoływanie do modernizacji edukacji i zrezygnowania
ze starych metod nauczania.
Zdecydowanie uwielbiam ten film za relacje między bohaterami,
które wypadły bardzo autentycznie. Z pewnością znalazłyby się osoby, które
zidentyfikowałyby się z niektórymi bohaterami. Plusem jest również to, że żaden
bohater nie jest przerysowany. Według mnie największym jednak atutem filmu jest
rola Robina Williamsa. Podczas lekcji kapitana Keatinga czułam się,
jakbym siedziała w jednej z ławek. Z czystym sumieniem mogę polecić ten
film każdemu.
Autorka
recenzji: WIKTORIA BAMBYNEK
Czego się spodziewać po „Stowarzyszeniu
umarłych poetów”?
Film pt. „Stowarzyszenie umarłych poetów” opowiada o losach
uczniów oraz nauczycieli w męskiej szkole z internatem w Anglii. W fabule
najważniejsza jest poezja oraz nauczyciel, który o niej naucza.
Akcja filmu rozgrywa się w 1959 roku we wrześniu, kiedy to rozpoczyna się kolejny rok szkolny w renomowanej Welton Academy. Szkoła ma bardzo surowe zasady i chłopcy czują się przytłoczeni ilością nauki i brakiem zabawy. Wszystko zmienia się, gdy do grona pedagogicznego dołącza nowy nauczyciel literatury – John Keating.
Na pierwszy rzut oka film wydaje się błahym zapychaczem czasu dla nastolatków, ale kiedy zaczniemy oglądać go dokładnie i spróbujemy zrozumieć bohaterów, zaczynamy rozumieć, dlaczego zasłużył na Oscara.
Główną problematyką jest niezrozumienie nastolatków przez dorosłych oraz próba ustawienia młodym życia bez pytania ich o zgodę. Neill Perry zawsze robił wszystko, czego oczekiwał od niego ojciec. Nawet porzucił rolę redaktora gazetki, którą lubił, ponieważ tamten powiedział mu, że ma za dużo zajęć dodatkowych. Za to zawsze cichy i nikomu niesprzeciwiający się Todd Anderson musiał być najlepszy na roku, zwłaszcza że jego brat postawił poprzeczkę bardzo wysoko.
Po pewnym czasie nastolatkowie mają dość rygoru i niezrozumienia i decydują się na mały bunt, który realizują poprzez odnowienie Stowarzyszenia umarłych poetów dla miłośników poezji, w którym był kiedyś Keating. Co każdy piątek, wymykają się do groty w lesie i czytają tam wiersze, które znaleźli w minionym tygodniu.
Każdy z nas miał okres w swoim życiu, w którym chciał się zbuntować i pokazać innym, jaki jest niezależny. Film pokazuje nam, jak to jest złamać zasady i ponieść konsekwencje, ale w bardziej rozrywkowej niż poważnej formie.
Oprócz tego w filmie jest wspaniale oddana przyjaźń pomiędzy chłopakami i rozwijanie pasji choćby i za najwyższą cenę oraz fakt, że każdy z nas potrzebuje co jakiś czas jakiejś formy rozrywki.
Ogromnym plusem jest genialnie dobrana obsada, gdzie m.in. w rolę nauczyciela literatury wciela się dobrze wszystkim znany Robin Williams, który nie tylko w tym, ale również w wielu innych filmach pokazał, że potrafi sprawić, że coś nudnego przemieni się w rzecz ciekawą i wciągającą.
Warto zwrócić też uwagę na grę aktorską Roberta Leonarda, który wcielił się w rolę Neila Perry'ego. Pomimo że nie był to jego filmowy debiut, to nie miał on dużego bagażu aktorskiego, a mimo to poradził sobie wspaniale i jego emocje w rozmowie z ojcem wyglądały bardzo prawdziwie.
Uważam, że pomimo iż w „Stowarzyszeniu umarłych poetów” nie ma za wiele akcji ani nagłych zwrotów, to jest to film poruszający do głębi i wart obejrzenia zarówno przez dorosłych, jak i nastolatków. Mimo że powstał prawie dwadzieścia lat temu to jego problematyka i ich rozwiązanie idealnie wpasowują się w XXI wiek. Serdecznie polecam go każdemu.
Akcja filmu rozgrywa się w 1959 roku we wrześniu, kiedy to rozpoczyna się kolejny rok szkolny w renomowanej Welton Academy. Szkoła ma bardzo surowe zasady i chłopcy czują się przytłoczeni ilością nauki i brakiem zabawy. Wszystko zmienia się, gdy do grona pedagogicznego dołącza nowy nauczyciel literatury – John Keating.
Na pierwszy rzut oka film wydaje się błahym zapychaczem czasu dla nastolatków, ale kiedy zaczniemy oglądać go dokładnie i spróbujemy zrozumieć bohaterów, zaczynamy rozumieć, dlaczego zasłużył na Oscara.
Główną problematyką jest niezrozumienie nastolatków przez dorosłych oraz próba ustawienia młodym życia bez pytania ich o zgodę. Neill Perry zawsze robił wszystko, czego oczekiwał od niego ojciec. Nawet porzucił rolę redaktora gazetki, którą lubił, ponieważ tamten powiedział mu, że ma za dużo zajęć dodatkowych. Za to zawsze cichy i nikomu niesprzeciwiający się Todd Anderson musiał być najlepszy na roku, zwłaszcza że jego brat postawił poprzeczkę bardzo wysoko.
Po pewnym czasie nastolatkowie mają dość rygoru i niezrozumienia i decydują się na mały bunt, który realizują poprzez odnowienie Stowarzyszenia umarłych poetów dla miłośników poezji, w którym był kiedyś Keating. Co każdy piątek, wymykają się do groty w lesie i czytają tam wiersze, które znaleźli w minionym tygodniu.
Każdy z nas miał okres w swoim życiu, w którym chciał się zbuntować i pokazać innym, jaki jest niezależny. Film pokazuje nam, jak to jest złamać zasady i ponieść konsekwencje, ale w bardziej rozrywkowej niż poważnej formie.
Oprócz tego w filmie jest wspaniale oddana przyjaźń pomiędzy chłopakami i rozwijanie pasji choćby i za najwyższą cenę oraz fakt, że każdy z nas potrzebuje co jakiś czas jakiejś formy rozrywki.
Ogromnym plusem jest genialnie dobrana obsada, gdzie m.in. w rolę nauczyciela literatury wciela się dobrze wszystkim znany Robin Williams, który nie tylko w tym, ale również w wielu innych filmach pokazał, że potrafi sprawić, że coś nudnego przemieni się w rzecz ciekawą i wciągającą.
Warto zwrócić też uwagę na grę aktorską Roberta Leonarda, który wcielił się w rolę Neila Perry'ego. Pomimo że nie był to jego filmowy debiut, to nie miał on dużego bagażu aktorskiego, a mimo to poradził sobie wspaniale i jego emocje w rozmowie z ojcem wyglądały bardzo prawdziwie.
Uważam, że pomimo iż w „Stowarzyszeniu umarłych poetów” nie ma za wiele akcji ani nagłych zwrotów, to jest to film poruszający do głębi i wart obejrzenia zarówno przez dorosłych, jak i nastolatków. Mimo że powstał prawie dwadzieścia lat temu to jego problematyka i ich rozwiązanie idealnie wpasowują się w XXI wiek. Serdecznie polecam go każdemu.
Autorka recenzji: ALICJA SZWAJNOS
Czy poeci na pewno
umarli?
,,Stowarzyszenie Umarłych Poetów" to
amerykański dramat filmowy z 1989 roku w reżyserii Petera Weira. Na podstawie
scenariusza tego filmu Nancy H. Kleinbaum napisała książkę o takim samym tytule.
Film
ten jest opowieścią o losach uczniów i nauczycieli w jednej z angielskich
szkół. Akcja toczy się w 1959 roku głównie w Welton Acamedy. Jest to jedna z
najlepszych elitarnych uczelni, bardzo dobrze przygotowująca młodych chłopców
do studiów, lecz trzymająca się starych zasad i reguł. W pewnym momencie do
grona nauczycieli dołącza profesor John Keating. Charyzmatyczny nauczyciel
języka angielskiego w konserwatywnym liceum stara się wpoić uczniom miłość do
sztuki i literatury oraz ideę ,,carpe diem".
Główny
aktor, Robin Williams, świetnie wciela się w postać profesora Keatinga.
Nauczyciel, który dla uczniów staje się swego rodzaju przewodnikiem,
wskazującym im właściwą, życiową drogę. Mistrzoska gra Robina Williamsa sprawia,
iż widz odnosi wrażenie, że profesor Keating istniał naprawdę. Według mnie
aktor pokazał niemal cały kunszt swojego aktorskiego talentu, ponieważ
odtwarzana rola była trudna i wymagała sporego zaangażowania.
Całość
tego dramatycznego obrazu ogląda się z ogromnym napięciem i fascynacją. Nastrój
akcji podkreśla doskonała, przejmująca oprawa muzyczna. Jej autorem jest
Maurice Jarre - jeden z wybitnych, francuskich kompozytorów muzyki filmowej.
Uważam,
że ta realizacja filmowa pobudza naszą wyobraźnię i zmusza do refleksji,
zastanowienia się nad istotą życia, które nie trwa wiecznie i kiedyś przeminie,
a nasze niespełnione pragnienia wraz z nim odejdą w zapomnienie. Zastosujmy się
więc do rad Johna Keatinga i wprowadźmy
je w życie. Postarajmy się żyć chwilą! ,,Carpe diem", ,,Chwytajmy dzień"
- niech to będzie nasze motto...