poniedziałek, 21 listopada 2016

Praca konkursowa nr 4

INSTRUKCJA GŁOSOWANIA:
1. Zaglądacie na naszego bloga.
2. Czytacie zamieszczoną pracę konkursową.
3. Jeśli praca Wam się spodoba, klikacie.
4. Jeśli nie - czekacie na kolejną i znowu postępujecie wg instrukcji :)

Praca konkursowa nr 4


Kontynuacja Małego Księcia
Rozdział 28

Minęło już trochę czasu odkąd widziałem mojego małego przyjaciela. Nie mam pojęcia, gdzie teraz przebywa. Codziennie zadaję sobie dużo pytań na ten temat: Czy Mały Książę wrócił do swojej róży? Czy odwiedził jeszcze inne planety? Czy ma zamiar wrócić na Ziemię? Zdaję sobie sprawę, że możliwe jest, iż nie otrzymam odpowiedzi na te pytania. Jednak nadal mam nadzieję, że kiedyś zobaczę jego cudowną twarzyczkę i złote włosy...
    Wczoraj moje marzenie, może nie do końca, ale się spełniło. Dostałem wiadomość przesłaną w kawałku korzenia baobabu. Trudno mi było ją odczytać, ponieważ nie była napisana, tylko narysowana sadzą z wulkanu. Przynajmniej mam takie wrażenie. Wieczorem męczyłem się, żeby ją odczytać, ponieważ nie mam tak wielkiej wyobraźni jak Mały Książę. Z rysunków wynikało, że mój mały przyjaciel odwiedził jeszcze jedną planetę.
   Mały Książę wracając na swoją asteroidę, po drodze natknął się na jeszcze jedną planetę, którą postanowił odwiedził. Znajdowało się na niej mnóstwo złotych monet i nie było widać podłoża. Chłopiec wylądował na niej i serce podeszło mu do gardła, kiedy nagle pieniądze zaczęły się ruszać. Okazało się, że to kolejny dorosły - Bogacz.
- Dzień dobry - powiedział mile Mały Książę, patrząc na starca trzymającego kilka złotych monet w ręce.
- Dzień dobry - powiedział od niechcenia bogacz.
- Po co ci tyle pieniędzy? - zapytał zaciekawiony chłopiec.
- Po to, abym mógł sobie wszystko kupić, nie tak jak ci biedacy, których na nic nie stać - odpowiedział dumnie, poruszając monetami w dłoni.
- Kto to jest biedak?
- To osoba, której wszystkiego brakuje i ma mniej ode mnie - wychwalał się starzec z brodą do pasa.
- Ja mam mniej od ciebie i niczego mi nie brakuje, mam swoje wulkany, przyjaciela Lisa, pilota i kochaną Różę. Nie jestem biedny! - odpowiedział podenerwowany Mały Książę.
- Wiesz, skąd mam tyle monet? - zapytał Małego Księcia.
- Nie, i chyba nie chcę wiedzieć - odwrócił się i chciał już odejść, jednak bogacz go zatrzymał.
- Każdy kto tu przychodzi, musi dać mi coś w prezencie, abym go wypuścił – oznajmił.
- Niby co mam ci dać? - powiedział Mały Książę znudzony już tą rozmową.
- Coś dla ciebie ważnego - stwierdził zaciekawiony, co dostanie.
Mały Książę nie miał nic wartościowego i nie wiedział, co mógłby mu dać. Zastanowił się przez chwilę i powiedział:
- Mogę zostać twoim przyjacielem, ale musisz się postarać.
- Nigdy nie miałem przyjaciela - zasmucił się bogacz.
-Teraz już go masz, możesz mi zaufać, ale ja nie wiem, czy mogę zaufać tobie - powiedział chłopiec zaciekawiony odpowiedzią.
- Jak mogę ci udowodnić, że możesz mi zaufać? - zapytał pospiesznie starzec.
- Czy kiedy jeszcze raz tutaj przybędę i będę potrzebował twojej pomocy bez zastanowienia pomożesz mi? - zapytał Mały Książę.
- Myślę, że tak - powiedział skromnie starzec.
- Trzymam cię za słowo, jak go dotrzymasz będę ci ufał - uśmiechnął się Mały Książę - do zobaczenia!
- Do zobaczenia przyjacielu!
Mały Książę odleciał, wrócił na swoją planetę, ciesząc się, że w końcu zobaczy swoją Różę.
    Na ostatnim rysunku widziałem Małego Księcia siedzącego na swoim wulkanie i Różę uśmiechającą się do zachodu słońca. Te rysunki wiele dla mnie znaczą, a teraz mam przynajmniej pewność, że mój mały przyjaciel jest bezpieczny i szczęśliwy.
Aleksandra Kopica

wtorek, 15 listopada 2016

Praca konkursowa nr 3

INSTRUKCJA GŁOSOWANIA:
1. Zaglądacie na naszego bloga.
2. Czytacie zamieszczoną pracę konkursową.
3. Jeśli praca Wam się spodoba, klikacie.
4. Jeśli nie - czekacie na kolejną i znowu postępujecie wg instrukcji :)

Praca konkursowa nr 3

Zatańczysz ze mną ?

Wędrując po Wszechświecie, Mały Książę marniał w oczach. Podróże bardzo go męczyły, niestety nie miał gdzie odpocząć. W promieniu najbliższych kilometrów nie było widać żadnej planety. Nagle Mały Książę usłyszał głośny świst, dokładnie koło niego przeleciała kometa. Chłopiec przyspieszył, zrównał się z nią i wylądował. Nareszcie mógł odpocząć. Kometa była piękna i delikatna, niesamowite, że to Wszechświat ją stworzył. Mały Książę postawił na niej pierwszy krok i usłyszał cichy zgrzyt.  "Niewiarygodne. Ta kometa została stworzona z luster" - pomyślał.
- Witaj - dobiegł go głos znikąd.
- Witaj - odpowiedział.
- Zatańczysz ze mną?
- Kim jesteś? - zapytał Mały Książę.
- Zatańczysz ze mną? - usłyszał ponownie pytanie.
- Jestem Małym Księciem - powiedział niepewnie.
- Mały Książę, zatańczysz ze mną?
- Wiesz, ja nie umiem tańczyć.
- Och, to nic trudnego, nauczę cię.
- Ale... kim jesteś?
Rozległ się cichy brzdęk i tuż przed Małym Księciem pojawiła się dziewczynka mniej więcej jego wzrostu. Była ubrana w różową sukienkę, a na nogach miała baletki. Wyciągnęła do niego rękę i powiedziała:
- Jestem Róża.
- Róża? - Mały Książę zdziwił się. - Na swojej planecie mam różę.
- Naprawdę?
- Tak, ale ona jest kwiatem. Czerwonym i ma kolce.
- Ja nie jestem kwiatkiem, jestem baletnicą - powiedziała niepewnie dziewczynka.
- Widzę.
Po raz pierwszy od wielu dni Mały Książę nie wiedział, co powiedzieć. Róża znów podała mu rękę, tym razem w innym geście.
- Zatańczysz ze mną?
Mały Książę odwzajemnił uścisk dłoni i niepewnie ruszył w jej stronę. Zaczęli tańczyć.
- Świetnie ci idzie - pochwaliła chłopca Róża.
Mały Książę nie odezwał się. Patrzył na dziewczynę jak zaczarowany.
- Ty... błyszczysz - rzekł chłopiec i zatrzymał się raptownie.
Róża naprawdę błyszczała, lecz nie długo, bo w chwili, w której Mały Książę zatrzymał się jej blask też ustał. Chłopiec poczuł, że zrobiło się cieplej, a kometa zaczęła przyspieszać.
- Co się dzieje?
- To kometa. Komety spalają się, a ich części spadają w różne miejsca Wszechświata.
- Czy twoja kometa właśnie zaczyna się spalać?
- Owszem. Musisz uciekać, Mały Książę.
- A ty? Co z tobą?
- Ja muszę zostać na mojej komecie. Czy gdyby twoja planeta miała się spalić, zostawiłbyś ją? Zostawiłbyś swoją Różę?
- Nie - odrzekł Mały Książę.
- Idź - powiedziała dziewczynka.
Mały Książę poczuł, że pod jego stopami robi się coraz goręcej.
- Do widzenia - powiedziała cicho Róża.
- Do zobaczenia - odpowiedział Mały Książę.
Odchodząc, chłopiec widział, jak spala się kometa Róży. Był to bardzo smutny widok. Jej kometa pomknęła w kierunku Ziemi, a Mały Książę choć wiedział, że dziewczynka nie ma szans przeżyć upadku, zastanawiał się, czy kiedykolwiek jeszcze ją zobaczy. W całej egzosferze przez parę sekund roznosił się cichy, słodki głos : " Dziękuję Ci za mój ostatni taniec."
Paulina Pawlik

wtorek, 8 listopada 2016

Praca konkursowa nr 2

INSTRUKCJA GŁOSOWANIA:
1. Zaglądacie na naszego bloga.
2. Czytacie zamieszczoną pracę konkursową.
3. Jeśli praca Wam się spodoba, klikacie.
4. Jeśli nie - czekacie na kolejną i znowu postępujecie wg instrukcji :)

PRACA KONKURSOWA nr 2

Monotonność

Pewnego dnia Mały Książę postanowił ponownie wyruszyć w podróż. Uznał, że celem jego krótkiej wyprawy będzie planeta, którą niedawno zauważył. Była mniejsza niż Ziemia, ale większa niż jego własna. Chciał zobaczyć, co się na niej znajduje i kogoś poznać. Przypomniał sobie planetę Pijaka i miał nadzieję, że po tej podróży nie będzie czuł takiego smutku, jak po tamtej.
            Jak co dzień rano posprzątał planetę: podlał różę, wyczyścił wulkany oraz powyrywał parę krzaków baobabów. Po wszystkich czynnościach zaczął rozmyślać o tym, co może znaleźć na nieznanej dotąd planecie. Chciał od razu wyruszyć, ale postanowił wziąć ze sobą baranka, którego dostał od człowieka z Ziemi. Pogrążył się w marzeniach i siedział tak przez kilka minut aż zauważył, że dzień skłania się ku końcowi. Następnego dnia, posprzątał planetę, wziął baranka, na koniec pożegnał się z różą i był już gotowy do drogi.    
            Kiedy przybył na planetę, poczuł coś bardzo miękkiego i śliskiego pod stopami. Spojrzał w dół i bardzo się zdziwił, widząc kartki, które wyglądały, jakby pochodziły z książek. Rozejrzał się wokół siebie. Kilka metrów przed sobą zobaczył tabliczkę z narysowaną strzałką, według której miał iść prosto przed siebie. Co kilkadziesiąt kroków natrafiał na kolejne strzałki. Po pięciu takich strzałkach w końcu zauważył w oddali budynek. Był szczerze zdziwiony, ponieważ uważał, że planeta ta była o wiele mniejsza. Podszedł powoli do drzwi i zapukał. Nikt mu nie odpowiedział. Złotowłosy chłopczyk był bardzo ciekawy, co może znajdować się w środku, więc nie krępując się, wszedł do środka. Pomyślał sobie: „Przecież zapukałem. Nie mam się, czego wstydzić”. To pomyślawszy, otworzył wielkie, drewniane drzwi z wyrzeźbionymi na nich winoroślami i przestąpił próg. W środku było wiele regałów, które były drewniane i rzeźbione w podobny sposób, co drzwi, ale to nie regały przyciągnęły uwagę księcia, a masywne książki, które na nich leżały. Dużo z nich wyglądało na spłowiałe i stare. Kiedy pooglądał całe pomieszczenie, zauważył coś na kształt biurka w centralnej części budynku. Nie było do końca widać czy to na pewno biurko, ponieważ wszędzie wokół leżały książki. Chłopiec podszedł do biurka i gdy wyciągnął rękę, aby dotknąć ksiąg, usłyszał za sobą głos:
 - Nie dotykaj! Wszystko musi być w tym miejscu, w którym jest, inaczej cały mój wysiłek pójdzie na marne.
Złotowłosy obrócił się w stronę głosu i jego oczom ukazała się niska kobieta. Miała poszarzałe włosy upięte w niechlujny kok, a na nosie okulary z grubymi oprawkami. Książę zrobił zdziwioną minę i spytał:
- Kim pani jest? I co to za miejsce?
Kobieta uśmiechnęła się pobłażliwie i odpowiedziała.
 - Jesteśmy w największej bibliotece w całym wszechświecie. Są tu książki z każdego zakamarka świata. Kim ja jestem? Jestem osobą, która się tymi wszystkimi skarbami opiekuje.
Chłopczyk uśmiechnął się.
 - To chyba nie jest bardzo trudna praca, prawda?
Bibliotekarka zwróciła wzrok w stronę swoich ukochanych skarbów. Po chwili namysłu odpowiedziała.
- Wydaje się być łatwa, ale codziennie muszę przeczytać przynajmniej pięć z nich, aby nie zostały zapomniane, ponieważ wtedy zamieniają się w pył, a ich mądrość znika. Może na pierwszy rzut oka wydaje się być to przyjemne, ale to bardzo wielka odpowiedzialność. Wyobrażasz sobie, co by się stało gdybym zaniedbała książkę o pielęgnowaniu roślin? Wszyscy zapomnieliby jak zajmować się kwiatami. Z przyjemnością jeszcze bym z tobą porozmawiała, ale przeczytałam dzisiaj dopiero jedną książkę, więc, jak zapewne rozumiesz, muszę usiąść i zacząć czytać kolejną.
Mały Książę był pełen podziwu, że ktoś tak bardzo poświęca się dla innych. Z ciekawości zapytał:
- A kiedy już pani przeczyta te książki, to, co pani robi?
Kobieta spojrzała na niego zdziwiona.
 - Jak to, co? Czytam kolejną. I tak cały czas. Jak skończę jedną, to zaczynam drugą, a jak skończę drugą, to zaczynam trzecią. Rozumiesz?
Chłopiec pokiwał głową, odwrócił się i wyszedł z biblioteki. W drodze powrotnej pomyślał „Dorośli są bardzo dziwni, czasami tak bardzo wierzą w swoje idee, że zapominają o innym życiu. Co mi da przeczytanie książki o pielęgnacji kwiatów, skoro nie mam czasu, aby je choćby posadzić. Chyba nigdy ich nie zrozumiem”.
Potrząsnął głową. Kiedy wrócił na swoją planetę, usiadł na krześle i popatrzył na zachód słońca, w duchu ciesząc się, że nie jest dorosły i ma swoją różę, swojego baranka oraz swoją małą, kochaną planetę.
Wiktoria Bambynek


poniedziałek, 7 listopada 2016

Praca konkursowa nr 1


INSTRUKCJA GŁOSOWANIA:
1. Zaglądacie na naszego bloga.
2. Czytacie zamieszczoną pracę konkursową.
3. Jeśli praca Wam się spodoba, klikacie.
4. Jeśli nie - czekacie na kolejną i znowu postępujecie wg instrukcji
Poniżej zamieszczamy pierwszą konkursową pracę. Przyjemnej lektury...

PRACA KONKURSOWA nr 1

Myśl zawsze dwa razy – tak na wszelki wypadek…

Podczas swej wędrówki Mały Książę natknął się na kolejną planetę. Można było na niej dostrzec średniej wielkości nie nadzwyczajną, zrobioną z czerwonej cegły altankę. Obok niej widniał malutki ogródek, ogrodzony lekko omszałym płotkiem. Chłopiec zauważył, że jest większa niż te, które już odwiedził.
      Wylądował i wysiadł z samolotu. Jego pierwszą myślą było poznać planetę i poszukać zamieszkującej ją osoby. Niepewnym krokiem ruszył w stronę widzianej wcześniej chatki. Spostrzegł przy niej dwie sterty kartonów, jedne były wypełnione w miejscu przeznaczonym na adres, a na drugich nie było nic. Leżały niedaleko ogródka i wcześniej nie zauważonego oczka, które wypełniała nie przypominająca kolorem wody, lecz inną ciecz różowa substancja. Przyglądając się kartonom, zauważył, że okna chatki wcale nie znajdują się tak wysoko, jak myślał i przy małej pomocy bez trudu da radę przez nie zajrzeć. Podniósł więc najbliżej niego leżące pudełko i umiejscowił je tuż przy ścianie pod oknem. Postawił jedną nogę, sprawdzając czy jest stabilnie, a chwilę później dołożył drugą. Wyprostował się, jednocześnie chwytając się dłońmi zewnętrznego parapetu i wtedy jego oczom ukazało się wnętrze tajemniczego budynku wraz z jego lokatorami. Jeden z nich – Naukowiec stał przy stole laboratoryjnym, przelewając kolorowe  substancje z jednego naczynia do drugiego. Wykonywał zapewne jakieś doświadczenie. Druga postać natomiast siedziała na jednym z foteli, popijając herbatę z kubka. Widniała na nim jakiś kolorowy znaczek, który nigdy wcześniej nie był przez chłopca widziany. Ściany pomieszczenia były beżowe, jednakże miały niezwykłe ozdoby w postaci powyrywanych kartek zapisanych rozmaitymi czcionkami, szklanych malutkich naczynek przytwierdzonych do ścian w nierozpoznawalny dla Księcia sposób, paru szafek i wielu tablic z napisami w różnych językach.
- O rany… - powiedział do siebie chłopiec. Nigdy czegoś tak dziwnego nie widziałem! – pomyślał i zszedł ostrożnie z kartonu. Podekscytowany widokiem tylu nowych, nieznanych mu rzeczy, nie myślał długo co dalej. Postanowił, że pójdzie przedstawić się nieznajomym mężczyznom, w końcu nie pierwszy raz ma kontakt z niezrozumianymi i wciąż zastanawiającymi go dorosłymi.
     Podszedł do frontowych drzwi altanki, słyszał lekkie potłukiwanie o siebie szkła i jakieś rozmowy. Podniósł swą dziecięcą rękę i zapukał. W jednej chwili wszystko ustało. Usłyszał zbliżające się kroki, a chwilę później odgłos skrzypiących, uchylających się drzwi. Ukazał się przed nim człowiek, który wcześniej siedział na fotelu – Tłumacz.
- Mamma Mia! – krzyknął.
- Parli italiano? Ou pale Alman? Sprichst du Deutsch?- mówił nerwowo, używając przy tym pytającego tonu.
- Dajże spokój patałachu! – burknął Naukowiec. - Toć to dziecko! – dodał.
- J... jestem, znaczy nazywam się Mały Książę - wyjąkał chłopiec.
Naukowiec przepchnął się do drzwi przez swego współlokatora i powiedział:
- Miło mi Cię poznać, ja jestem Naukowcem, a to jest mój daleki kuzyn Tłumacz. Mówi w różnych językach, tymczasem nigdy nie widział tak młodej jednostki jaką jesteś... to znaczy innego dziecka.
      Chwilę później, Mały Książę został zaproszony do środka. Usiadł w fotelu i zapytał:
- A więc… Ty jesteś Naukowcem, a to Twój daleki kuzyn, który jest Tłumaczem?
- Zgadza się – odparł. – Jak się tu znalazłeś? Masz swoją planetę? – spytał.
- Przyleciałem tym samolotem! – odpowiedział, podchodząc do okna, po czym wskazał palcem na swój samolot.
Obydwaj mężczyźni lekko unieśli się z foteli, by spojrzeć na samolot.
- No a.. drugie pytanie? – zapytał zaciekawiony Tłumacz, wstając, by zrobić herbatę.
- Dotychczas mieszkałem na planecie. Mam na niej trzy wulkany, które często czyszczę. Wyrastają tam też baobaby, które muszę wyrywać. Jest tam również moja Róża… – tu chłopiec nieco zasmucił się na myśl o niej.
- Pozwolisz, że spytam, kim jest Róża?
- Jest kwiatem, jednak bardzo się do niej przywiązałem… W końcu na tej planecie miałem tylko ją.
- Dlaczego więc opuściłeś miejsce, w którym teoretycznie wiele Ci nie brakowało? A przede wszystkim miałeś swoją Różę –  spytał rozmówca chłopca, wyciągając dłoń po kubek herbaty.
- Chciałem szukać przyjaciół, mimo wszystko czułem się samotny… – odpowiedział, jeszcze bardziej zagłębiając się w to, co zrobił. Zapanowała chwila ciszy. Przerwał ją krzyk:
- Santa mmerda! – padło ze strony zdenerwowanego współlokatora.
- Cóż się stało?! – zapytał wystraszony Naukowiec, odstawiając herbatę na stolik.
- Nasza praca! Zadania do wykonania! Musimy wysłać dziś jeszcze dwie paczki!
- Na miłość boską! Zapomniałem... – zerwał się z fotela i począł szybko podgrzewać fiolki umocowane na srebrzystym statywie. A jego kuzyn począł czytać i kartkować strony, jak gdyby się paliło.
Całej sytuacji przyglądał się Książę i myślał: ,,Ach, ci dorośli… Wciąż im w głowie praca i obowiązki. Gdyby posiedzieli ze mną jeszcze chwile, na pewno nic by się nie stało”. Siedział tak jeszcze chwilę po czym zaczął się zastanawiać, co teraz zrobić - ,,Przeszkadzam im? A może nie... Przecież tylko tu siedzę. A jakby tak im pomóc?”. Postanowił się odezwać:
- Przepraszam bardzo, czy przydam się w czymś? – nieśmiało zapytał.
- Czekajże młodzieńcze! Widzisz, że próbuję coś robić! – wymamrotał Naukowiec, pakując starannie parę próbówek do kartonu.
Mały Książę nie wytrzymał:
- Czy wy dorośli zawsze macie zajęcia ważniejsze niż wszystko dookoła?! – krzyknął, równocześnie wstając z krzesła.
Nagle przerwali swoją pracę. Kończący zaklejać pudełko mężczyzna usiadł spokojnie na fotelu i rzekł:
- Słuchaj mały, obydwaj wciąż pracujemy nie po to, żeby zarabiać. Oczywiście, potrzebujemy mieć z czego żyć, ale rodzice moi i tego posiadacza 15 alfabetów w głowie pracowali razem w międzygalaktycznej korporacji. Jednakże, ich pierwszym zajęciem i fachem była praca na planetach. Pewnego dnia dostali list zawiadamiający o obowiązkowym zgłoszeniu się do uczestnictwa w naborze do pracy dla ministra spraw ogólnoplanetarnych. Test wykazał, że kwalifikują się do pracy w zawodzie, który polegał na odbieraniu zamówień, rozsyłaniu i adresowaniu paczek, które minister sprzedawał planetom. W ten sposób musieli uczyć się wszystkiego od nowa, co zdecydowanie nie było łatwym zadaniem. Na dodatek trudno jak diabli, było im wbrew swojej woli pracować do końca życia.
- Ale na szczęście jego rządy przeminęły około sześć lat temu. Za to my zaprzysięgliśmy się, że nauczymy się tylu rzeczy, ile możemy, by różne odłamy naszych zawodów nie stanowiły dla nas problemu – dokończył wielojęzyczny kuzyn.
Chłopiec spuścił wzrok i po chwili zastanowienia powiedział:
- Mam pomysł… – zaczął. – Czy latanie nie jest przypadkiem powiązane z rozsyłaniem paczek?
Po momencie namysłu otrzymał jednoznaczną odpowiedź:
- Jak najbardziej.
- To prawda! – dodał Tłumacz.
- Mogę nauczyć was sterować... Jeśli oczywiście zechcecie. Natomiast nie chcę w zamian pieniędzy, chyba że wy coś wymyślicie? – oznajmił Książę.
- Uważam, że przyda mi się umiejętność latania tym ustrojstwem. Ja w zamian zapoznam Cię z chemią elementarną. Natomiast nie wiem, co może zaproponować Ci mój przyjaciel…
- Tłumaczu, czy nauczysz mnie języka dorosłych? – zapytał. – Chciałbym ich w końcu zrozumieć…
- Nie jestem filozofem, ale mogę stwierdzić, że znasz ich język, rozmawiamy nim. Ale nie jesteś w stanie zrozumieć jeszcze ich trosk, zmartwień i obowiązków. Gdy podrośniesz, przyjdzie czas stać się dorosłym i wtedy na pewno będziesz wiedział, dlaczego tacy jesteśmy – odpowiedział mu, drapiąc się w tył głowy.
- To może naucz mnie rozmawiać z roślinami! Powiem baobabom z mojej planety, żeby odeszły dręczyć kogoś innego.
- Zobaczę, co da się zrobić.
      Jakiś czas później cała trójka stała przy z pozoru wydającym się nie za dużym samolocie.
- Ty pierwszy Naukowcu, wsiadaj. Zaraz Ci wszystko wyjaśnię, zapewniam Cię, że to nic trudnego – zadeklarował chłopiec.
Naukowiec dość zdecydowanie i bez wahania usiadł na przednim siedzeniu.
Mały Książę wytłumaczył mu zwięźle, co ma robić. Nie musiał powtarzać. Naukowiec wnet potrafił sam wznieść się nad czerwoną altankę i wrócić. Przyszła kolej Tłumacza. Na uwagi Księcia przytaknął głową i wzniósł się nad ziemię, parę chwil później wylądował. Podmuch wiatru rozwiał jasne blond włosy Małego Księcia, który przenocował w pokoju gościnnym na piętrze.
    Nazajutrz rolę się odwróciły. Naukowiec starał się wyjaśnić mu wszystko, jak najlepiej potrafił - tak, żeby chłopiec cokolwiek zrozumiał. Skupił się, i patrzył z wyraźnym zaciekawieniem na każdą zlewkę, każdy statyw i ruch mężczyzny. Słuchał nieprzerwanie tego, co mówił i nie oszczędzał pytań. Po długim czasie, przyszła kolej na zapoznanie młodego ucznia z ogródkiem.
- Tu rosną substraty, których potrzebuję do moich doświadczeń. O, zobacz... - powiedział Naukowiec, wskazując na fioletowy oraz malusieńki krzaczek znajdujący w środkowej części niewielkiego przydomowego kawałku ziemi.
- Gdy przyjdzie czas, ta roślina zakwitnie i z jej pączków będę mógł zebrać te kryształki, które Ci pokazywałem. Pamiętasz, jak się nazywały?
- O ile się nie mylę, był to nadmanganian potasu? – odpowiedział pełny nadziei w poprawną odpowiedź chłopiec.
- Świetnie chłopcze, szybko się uczysz! – pochwalił go. W tym czasie współpracownik wynosił gotowe do wysyłki paczki w miejsce specjalnie do tego wyznaczone, które znajdowało się niedaleko ceglanej chatki.
Gdy wracali, mijali oczko wodne, które młody zauważył na samym początku pobytu na planecie.
- A właśnie, widziałem tę sadzawkę wcześniej. Zastanawia mnie, dlaczego w niej jest różowa woda?
- Jest różowa, ponieważ kiedyś idąc z wysyłkami, przypadkowo kopnąłem w wiaderko z odczynnikiem. Przewróciło się i trochę go wpadło do wody, na skutek czego się odbarwiła – odpowiedział chłopcu Naukowiec.
       Wrócili do domu gdzie na odegranie swojej roli, czekał już Tłumacz. Siedział przy stoliku, na którym stały dwa kubki, w tym jeden z tajemniczym znaczkiem. Zapytał, czy chłopiec jest gotowy, po czym sięgnął ręką do półki z książkami. Mały Książę pokiwał głową i usiadł w fotelu obok. Spostrzegł na kubku znaczek i od razu zapytał:
- Chciałbym wiedzieć, co oznacza ten znaczek, który masz na kubku?
- Ten kubek był prezentem za współpracę z pewną planetą, a to był ich firmowy symbol. No wiesz... marketing – odrzekł.
- A, rozumiem... To teraz zamieniam się w słuch – oznajmił.
Tłumacz nauczył chłopca podstawowych zwrotów z kilku języków, które razem wybrali. Spędzili na tym całe popołudnie, a na koniec padło pytanie o wspominanej wcześniej mowie roślin.
- A który z tych języków zrozumieją te złośliwe baobaby?
Na to nie miał odpowiedzi, lecz znalazł wyjście. Wstał, podszedł do drewnianej szafy stojącej przy oknie i wyciągnął z niej małą białą saszetkę, w której szeleściły jakieś kuleczki.
- Zdaje mi się, że do nich nie przemówisz. Trzymaj, rozsyp to na planecie, a nie będą wyrastać nowe –zaradził Tłumacz i podał mu ową saszetkę.
- Bardzo dziękuję za pomoc... i naukę. Użyję saszetki od razu po powrocie do siebie – grzecznie podziękował chłopiec.
      Wizyta Małego Księcia zaczęła powoli dobiegać końca. Nadszedł wieczór, więc zaczął szykować  się do wylotu. Jeszcze przed zmrokiem odprowadzili go do samolotu. Podziękował mężczyznom za wszystko oraz obiecał, że ich jeszcze odwiedzi. Tłumacz dodał, że może i oni zaopatrzą się w środek transportu i jeśli zechce przylecą go i jego Różę odwiedzić. Ostatnimi słowami Naukowca było podsumowujące pouczenie:
- Człowiek zazwyczaj docenia coś dopiero wtedy, gdy mu tego zabraknie. Pamiętaj więc chłopcze, myśl zawsze dwa razy – tak na wszelki wypadek. A teraz wracaj do swojej Róży, na pewno już jej Ciebie brakuje.
Chłopiec lekko się uśmiechnął i nic już nie mówiąc, wsiadł do samolotu i odleciał. Kilkanaście metrów od planety odwrócił się, by im pomachać. Parę chwil później zniknęli ze swojego pola widzenia.
     Wracając na swoją planetę, miał czas na refleksję. Zdał sobie sprawę z wielu rzeczy i po głębokim namyśle wyciągnął wnioski: ,,Nie żałuję tej podróży. Tak wielu rzeczy się nauczyłem, spędziłem trochę czasu z dorosłymi, usiłując ich zrozumieć. Nauczyli mnie dużo mądrych rzeczy, a nawet spełniłem cel swojej podróży - zdobyłem nowych przyjaciół. Bardzo się z tego cieszę i chętnie ich kiedyś odwiedzę. Jednak teraz wracam do domu i o wszystkim opowiem mojej Róży”.
Martyna Stasz


środa, 2 listopada 2016

Podróż Małego Księcia_wyjazd do Planterium




„ […]- Mały przyjacielu! Mały przyjacielu, twój śmiech sprawia mi tyle radości!
- To właśnie będzie mój prezent...
- Nie rozumiem...
- Gwiazdy dla ludzi mają różne znaczenie. Dla tych, którzy podróżują, są drogowskazami. Dla innych są tylko małymi światełkami. Dla uczonych są zagadnieniami. Dla mego Bankiera są złotem. Lecz wszystkie te gwiazdy milczą. Ty będziesz miał takie gwiazdy, jakich nie ma nikt.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Gdy popatrzysz nocą w niebo, wszystkie gwiazdy będą się śmiały do ciebie, ponieważ ja będę mieszkał i śmiał się na jednej z nich ”.

Myślę, że ten mały  fragment Małego Księcia Antoine'a de Saint Exupery'ego w zupełności wystarczy. Idealnie oddaje on bowiem przesłanie płynące ze spektaklu, który proponuje w swoim repertuarze Planetarium Śląskie. Jako Kulturalni(e) nakręceni na punkcie Złotowłosego Chłopca postanowiliśmy razem z bohaterem wybrać się w podróż, w ponadczasową podróż…
Na początku odwiedziliśmy planetę Króla absolutnego, który przypomniał nam, że rządzić trzeba mądrze. Następna była planeta Pijaka. Planetę Próżnego nie wiedzieć dlaczego autorzy pominęli. Pijak okazał się zagubionym człowiekiem uwikłanym w błędne koło nałogu. Zasmucony ludzką postawą Mały Książę wyruszył w dalszą drogę. Mieszkaniec kolejnej planety, Bankier, wydał się nudnym, poważnym człowiekiem. Jedynie Latarnik mógłby zostać przyjacielem Małego Księcia. Niestety, jego planeta była za mała dla nich dwóch… Nasz bohater podróżuje więc dalej. Trafia na planetę Geografa, który proponuje mu odwiedzić Ziemię…
Jeżeli tylko będziecie mieli możliwość, koniecznie zobaczcie ten seans. 
A potem dajcie sobie czas na jego przemyślenie…
PP, VP